środa, 28 września 2016

A cup of tea is like having a bath on the inside

Czas milczenia. Czas porządkowania, trudnego pozbywania się słabości i odziewania w dobroć. Czas w którym uświadamiasz sobie ile czasu marnujesz i ta świadomość, że nie ma już czasu aby odkładać zmianę na później. Albo poprawiasz się tu i teraz, albo tkwisz w miejscu przez kolejne 20. Bo jak głosi Brzytwa Ockhama - nie ma litości dla zbędności. Koniec września, jakiś trudniejszy to czas ale przyniesie dobre owoce, wierzę. Czas w którym łapię się na medytowaniu. Już dawno nie było tak, że siedzę z kubkiem herbaty a myśli po prostu spływają. I trwam w takim stanie, nie myśląc o niczym. To prawie terapeutyczne. To też intensywny czas, czekają nas dwie przeprowadzki. Najpierw do miejsca w którym spędziłam kilkanaście lat - czyli z powrotem do domu :D A chwileczkę później Warszawa. Na szczęście w jej spokojną część.




Wspólna przeprowadzka do nowego miejsca będzie doświadczeniem którego bardzo oczekuję.
Żałuję odrobinę, że nie mogliśmy się tam wprowadzić od razu po ślubie, ale nie było takiej możliwości. Zamieszkamy tam od listopada. To szczególny miesiąc, ponieważ w listopadzie obchodzę swoje 20ste urodziny. Coś jak nowy start. 
To będzie także nowy start dla pewnej siostrzanej duszy! I odliczam do tego czasu razem z nią! :)


Październik. Jesień. Zapach cynamonu.
Wrzesień stał pod znakiem dyni, udało mi się zrobić nawet dyniowe kopytka!
Na październik pozostawiam Pumpkin Spice Latte, amerykański Pumpkin Pie i
sałatkę dyniową z fetą (tego jedzonka najbardziej nie mogę się doczekać).
Co do mieszkania, mamy już przyzwolenie na kotka i oboje nie możemy się doczekać, 
aż taki mały Kajtuś będzie wszędzie biegał. Tak bardzo się cieszę! :)



A oto mój dzisiejszy obiadek, czyli mozarella z pomidorami i z bazylią,
oraz kasza gryczana.



Życzę każdemu pięknego, super udanego dnia! 
I świadomości, że dzisiaj jest jeden z dni Twojego życia.
Polecam usiąść, zaparzyć herbatę, posłuchać Meli
i pomyśleć.


środa, 21 września 2016

Zdjęcia z naszego Ślubu & Jesień ♥

W końcu! Za oknem 11 stopni - aż chce się żyć :D To dziwne, ale dopiero teraz zaczynam normalniej funkcjonować, mam więcej energii. Jesienne poranki, herbata karmelowa, grube skarpetki, tysiąc świeczek. Ahh, nowe życie zaczyna się jesienią ♥♥♥ Powoli robię listę kawiarni do odwiedzenia, the dumplings leci na okrągło, pomysły na zdjęcia sypią się jak szalone, co za cudowny czas :3


*bukiet od Małża*


Skarpetki gdzieś mi pouciekały, więc przygarnęłam nowe :)



Moja ukochana pora roku dopiero startuje ♥♥♥



Dostaliśmy też część zdjęć z naszego ślubu kościelnego :) 
Uważam że są genialne! Wiedziałam do kogo się zgłosić :D













Będzie więcej i zdecydowanie nie mogę się doczekać. 

Plan na dziś: nagrywanie i poprawka reportażu :)


Miłego dnia !


czwartek, 15 września 2016

Syrop dyniowy

Cudownie jest być żoną :) I pić mleczną czekoladę w ślicznych kubeczkach.
Chciałam robić coś z dyni, więc zaczęłam robić. Najpierw syrop, którego produkcją zajęłam się w sobotę. Jest gęsty, słodki, korzenny i dyniowy. Można dodawać go do kawy, ciasta, lodów, a podobno też do kopytek dyniowych które przewiduję na jutro u państwa JJL ;3 Później pyszne dyniowe ciasto, a kilka dni temu makaron w orientalnym sosie pomidorowo-dyniowym ze szpinakiem.A plan na dziś? Wege pizza z bratową, nagrywanie ludzkiej wersji badger badger i wieczorkiem spotkanie czwartkowe u M. :)


*mleczna czekolada w perełkach do zagotowania ze śmietanką*


*dynia upieczona z cynamonem to dobra dynia*



*karteczki do naklejenia na słoiczkach z syropem*






Przepis na syrop był w dużym stopniu improwizowany, bo taki sam robiłam też rok wcześniej.
Żeby był gęsty, ważne jest zachowanie proporcji. Wody ma być dwa razy mniej niż cukru.
Przyprawy (po łyżeczce lub dwóch) : cynamon, imbir, gałka muszkatołowa. No i puree z dyni.
Żeby je łatwo zrobić, należy pokroić pokroić dynię w plastro-paski, upiec w 200 stopniach i wyjąć kiedy będzie mięciutka (polecam sprawdzanie dyni widelcem). Następnie odciąć skórkę i wszystko porządnie zblendować. Ja dodatkowo posypuję plastry dyni cynamonem zanim jeszcze ją piekę.

1. Zagotować wodę z cukrem.
2. Dodać dynię i przyprawy (pilnować żeby woda już się nie gotowała)
3. Trzymać syrop na malutkim ogniu przez 10 min, mieszając.
4. Po przestygnięciu przecedzić przez sitko i wlać do buteleczek.


* PSALM 112 *


No a ciasto z przepisu Rustyfinesse
Moje zmiany - dodałam mąkę zamiast płatków i zrezygnowałam z rodzynek.  
Polewam je syropem dyniowym i mogę jeść bez końca :D






Miłego dzionka! :)


piątek, 9 września 2016

Mrs Perfekcja


Siedzę sobie niespokojnie popijając wyjątkowo intensywną herbatę o aromacie jagodowym. Przeglądam zdjęcia. 2012, 2013 z największym naciskiem na 2014. Towarzyszące temu uczucie jest pełne żalu, bo te lata przepełnione były pościgiem za perfekcją. Na każdym kroku. Nieustanne porównywanie się z innymi, chęć bycia jakąś taką fajniejszą niż byłam, tyle głośnych myśli. Zabawne że pamiętam odczucia towarzyszące mi przy robieniu wielu z tych zdjęć. 2014 miał być rokiem przełomowym, planowałam, że będę ćwiczyć, ładnie się ubierać, robić dużo zdjęć. Planowałam, że dam z siebie 100%.

Robiłam dokładne podsumowania każdego miesiąca z niemałym smutkiem zauważając, że stoję w miejscu choć czas tak szybko ucieka. Efekt? Któregoś grudniowego dnia ‘14, spędziłam kilka godzin na wagarach w warszawskiej piekarnio-cukierni rozmyślając jak zakończyć moje kilkanaście. Zakończyć na stałe. Następnego dnia dowiedziałam się, że moja 15 letnia siostra cioteczna zakończyła swoje dzień wcześniej, ale to inna historia. Ból po brzegi. Dlaczego? Bo nie jesteśmy idealni w każdej komórce. Jak wiele tracimy na takim myśleniu.

Trudno o 100% perfekcję będąc człowiekiem. Można dążyć do bycia poukładanym, zadbanym i jakim tam chcesz, ale nie czynić z tego centrum swojego życia. Bo życie ma o wiele większą wartość. W centrum postaw Boga, Miłość ponad perfekcję. Nie musisz być idealny żeby kochać ludzi.

Jak jest z tym teraz?
Cóż, na początku 2015 poznałam Kubę i skutecznie przekonał mnie do tego, że moje poprzednie obrane kierunki były niewłaściwe. Przestałam chcieć być idealną i pokochałam swoje niedoskonałości. W końcu całkowicie zaakceptowałam siebie taką jaka jestem. Nie chcę być źle zrozumiana, bo nie do każdego Bóg przyprowadzi takiego Kubę który zrobi porządek :D Chodzi o to, żebyś przestał kręcić się wokół siebie! Zacznij kochać naprawdę. Życie nie będzie się składało z perfekcyjnych dni od samego rana do wieczora. Skupiając swoje siły na czynieniu perfekcji zabraknie Ci siły na życie.

Zacznij żyć naprawdę.


PS. Skoro są już dynie, to trzeba by coś ugotować :) Tyle fajnych przepisów do wypróbowania! 

czwartek, 8 września 2016

NASZ ŚLUB ♥

W sobotę 3 września wzięliśmy ślub cywilny. Postaram się zrelacjonować ten cudowny dzień najlepiej jak potrafię :)
Przyjechaliśmy do domu późnym wieczorem w piątek, obładowani różnymi torbami, ubraniami, prezentami. Po wypakowaniu tego wszystkiego, kolejnej przymiarce obrączek, zobaczeniu swojego wianka, złapałam cudoowną fazę. Brałam każdą chwilę w 100% dosłownie, całą sobą w tu i teraz. To przychodzi tak łatwo kiedy oczekujesz pięknych chwil, chcę oczekiwać ich cały czas. Położyłam się po północy i zasnęłam bez problemu.


*sukienka czeka spokojnie*

-Prezenty dla rodziców, ankiety 'życz i radź' wykonane na szybko wieczór przed ślubem,
trochę ramek z naszymi zdjęciami na stoły-


-Najpiękniejszy na świecie wianuszek z Ptaszarni 
(zamówiłam różowy i tak bardzo się cieszę że nastąpiła pomyłka :D )-


-No i obrączki z wygrawerowaną datą naszego pierwszego spotkania
 ( od naszego pierwszego spotkania jesteśmy razem :D )-

W dzień ślubu wstałam bardzo radosna o 8, każdej przyszłej PM mogę śmiało powiedzieć, 
że to jedna z bardziej ekscytujących myśli z którą można się rano obudzić, a mianowicie... 

- DZISIAJ NASZ ŚLUB :D -

Tak jak przewidziałam, 3 września 2016 ani przez sekundę nie poczułam żadnego stresu,
nie było żadnych wątpliwości i nic nie było w stanie go zepsuć. 
Co do śniadania, wmusiłam w siebie trochę jedzonka ale byłam za bardzo
podekscytowana, zdecydowanie nie był to stres. 
Przez cały dzień, szczególnie przed samym ślubem byłam niesamowicie spragniona
 i wypiłam chyba z 3 litry wody :D 
Fryzjer był o 11, nie byłam na żadnej próbnej, ale moje oczekiwania
były banalne - zwykłe loki z wałków. Do tego delikatnie przypięty wianek
i fryzura voila!


Byłam zapisana również na makijaż, którego się nieco obawiałam.
Nie maluję się codziennie. a kiedy już to w stylu nomakeup look.
Obawy były słuszne :D Widząc końcowy efekt zobaczyłam w lustrze
dwie tony tapety (pani zapewniała mnie że to bardzo delikatny makijaż, bo
jestem 'za subtelna' na mocny). Początkowo próbowałam ją przekonać,
że to zdecydowanie za mocne, ale szybko zrozumiałam że tylko tracę czas.
Po makijażu jeździliśmy z Kubą odbierać naszych gości, 
dobre pół godziny zajęło mi zmycie tapety (do dyspozycji jedynie chusteczki, 
ślina i lustereczko samochodowe) ale udało się! :3


Na prawie dwie godziny przed rozpoczęciem uroczystości przyjechaliśmy na salę,
rozstawiliśmy ramki na stołach. Nagle okazało się, że jest już dużo osób, a do ślubu zostało
20 minut. Czas upłynął bardzo radośnie i niesamowicie szybko!
Dalej szybkie zakładanie sukienki, delikatny makijaż i szukanie świadków, 
którzy spokojnie czekali przed salą :D Panował bardzo pozytywny chaos, dostałam dużo
komplementów no i oczywiście cieszyłam się przez calutki czas.
Na 5 minut przed 16 zniecierpliwiony
urzędnik powiedział że musimy zdążyć przed deszczem - pogoda była idealna,
z nieba nie spadła nawet kropelka :) Poniżej szybkie selfie przedślubne z moim PM.


Dalej wszystko było mało zorganizowane. Wyszliśmy elegancko z sali,
kiedy goście prowadzili rozmowy w najlepsze. Nasze przejście po dywanie również
widzieliśmy tylko my, Wiktor i Magda z aparatami i urzędnik :D
Tu muszę dodać, że kiedy po przyjeździe na salę zobaczyłam że
ogród jest już udekorowany byłam zaskoczona. Spodziewałam się
noszenia przez nas krzeseł, łuku kwiatowego, szukania stolika itp.
O kwiatach czy innych dekoracjach nie było mowy. A tu pyk,
wszystko gotowe, nawet dywan rozłożyli :D 

Oto screen z naszego filmiku ślubnego (w roli kamerzystów kilkoro moich znajomych
z moim aparatem). Uroczystość nie była nagłośniona, więc była słyszalna
wyłącznie dla nas i świadków.


No i bum, 16:00, zaczynamy. To było najpiękniejsze 15 minut mojego życia, zdecydowanie.
Moment przysięgi był podsumowaniem całego naszego dotychczasowego związku.
Wiedziałam, że to będzie magiczne, ale nie że aż tak!
Bardzo powoli, bardzo świadomie i bardzo wyraźnie wypowiadaliśmy słowa
za urzędnikiem. Oboje byliśmy bardzo wzruszeni, oboje płakaliśmy.


Uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z moim cudownym J.
i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo było
ZGODNE, SZCZĘŚLIWE I TRWAŁE.





Pierwsza godzina, może dwie godziny wesela były mega spokojne, może za spokojne.
Wodzirej przeprowadził konkurs rodzinny z nagrodami które robiliśmy dzień wcześniej,
np. deskorolka (deska i rolki papieru), ekspres do kawy (gazeta super ekspres i kawa)
czy odkurzacz bezprzewodowy (szufelka i zmiotka). Był polonez na otwarcie,
pierwszy taniec w 70% improwizowany, ale podobno ładny :D 



Później czas leciał już bardzo szybko, niewiele pamiętam bo dużo się działo.
Dużo tańczyliśmy (ze sobą i tylko chwilkę z innymi), 
zagadaliśmy do każdego na sali (taki był cel i udało się!),
wypiliśmy kawę i herbatę w ogródku, a do picia % nikt nas nie namawiał 
(według internetów miało się to dziać). 



Pod wieczór przyjechali Lodowi Ratownicy
ze swoim rowerkiem i każdy był zachwycony. Każdy przychodził po kilka razy,
 sama stałam w kolejce 3krotnie, zjadłam tak dużo jak tylko się dało, smaki były naprawdę przepyszne! To był strzał w 10! *krówka, mięta, oreo, kiwi - pamiętam o was....*



Nasze ankietki 'Życz i radź' musiały się spodobać, bo wszystkie które były są wypełnione :D


Był też 'Walc Świetlisty' czyli każda para miała świeczkę którą odpalali od naszej
i tańczyliśmy do wybranej przeze mnie nutki.


Bezpośrednio po walcu czyli o 22:00 był tort i podziękowania dla rodziców. 
Dla wszystkich gości mieliśmy po czekoladzie i również byli zadowoleni :D 
(też bym była na ich miejscu ^^)


Tort był czekoladowo-gruszkowo-jagodowy w środku, a śmietankowy na zewnątrz :D
I oczywiście przepyszny! :)


Okazało się też, że nikt nam nie powiedział jak się taki tort kroi :D
Za to jeść umiemy doskonale :3



Wesele skończyło się ok 3 rano, wcześnie i późno jednocześnie :)
Byliśmy ostatnią parą która zeszła z parkietu 
(tańczyliśmy nawet kiedy wodzirej i dj składali swój sprzęt)
 i w sumie dużo się wygłupialiśmy.
Kiedy się z nami żegnali to powiedzieli, 
że to było pozytywnie zupełnie inne wesele niż wesela na których byli :D
Taki też feedback dostajemy powoli od naszych gości :)





W takich oto kapciuszkach biegałam sobie przed i po weselu :) 
Polecam zabrać coś tak mięciutkiego dla zmęczonych stópek :D
Pozostaje mi teraz podzielić się jakie super słodkie rzeczy dostaliśmy!



To tylko dwa z góry dobroci i fajności naszych gości, nie spodziewałam się
tej kreatywności! I zrymowałam przypadkiem :O



Dynię i notesik sprezentowałam już sobie sama :D
Zmontowałam nam już filmik z tego dnia, ale nie upubliczniam
póki nie będzie oficjalnej zgody mojego Cuda :D
Zdjęcia (a nie screeny) wstawię jak tylko będą. Pozostaje czekać
do niedzieli, wymyślić coś ciekawego na plener i żyć dalej spokojnie :)

J.L. 


Łączna liczba wyświetleń