Jestem sobie spokojnie już w nowym mieszkanku. Zmęczona jestem sobie. Te prawie już dwa tygodnie to codzienne niedosypianie, ciągłe jeżdżenie -teraz to już śmigam spokojnie po kilkadziesiąt kilometrów sama w aucie, wykonywanie nie do nas należących obowiązków, ale z miłością. I dopiero dziś tak naprawdę mam chwilę dla siebie. Nie będzie długiego posta, bo idę spać. Zmęczenie nie z powodów przeprowadzkowych, choć to element. Moja mama miała (bo właściwie od dzisiaj nie ma) ogromny zdrowotny (?) problem. Taki, który nie dawał spać, zadawał ból i kłopotał. Przede wszystkim ją. Dużo modlitwy, odpowiednie Słowo, Duch trzeźwego myślenia i jakoś przez to przebrnęliśmy. Jeszcze nie wszystko idealnie, ale z pewnością stabilnie. Było bardzo blisko poważnych strat zdrowotnych.
A my? zmęczenie to odpowiednie słowo. Spokojni - również odpowiednie. Szczęśliwi. Podrapani - bardzo - przez Kajtka. Ale Kajtek wynagradza, bo po każdym drapaniu liże to co psuje. Również koc, klawiaturę i inne meble.
20. Tyle mam od wczoraj. Lekko przerażona tempem.
'Jak to jest, że nieoczekiwanie centralne ogrzewanie tak splata mi się z przemijaniem.' Łona doskonale określa.
Plan? Wyspać się. odpocząć
(izolacji, proszę - ale wpierw dokończyć pozaczynane i niezzwłoczne). wyrobić rutynę
(czy rutyna jest potrzebna?). iść do pracy.
No to chyba tyle. Więcej kiedy będzie na to czas i wyspanie. Mimo wszystko mam się dobrze w tym swoim nieswoim zabieganiu, ale na przewlekły brak nicnierobienia nie jestem jeszcze gotowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz