"Naucz nas liczyć nasze dni, abyśmy przywiedli serce do mądrości" - Psalm 90:12 Modlę się czasami tymi słowami i widzę, jak Bóg używa mojego mamobycia, żeby pokazać mi zupełnie nową perspektywę na czas. Bardzo cenny i bardzo ograniczony.
*
Jedną z rzeczy, które najbardziej doceniam w macierzyństwie, jest to, że mam o wiele mniej czasu wolnego. Brzmi przewrotnie, ale odnalazłam w tym wielką wartość. Rzeczy, które dotychczas mogłam robić tak długo jak tylko miałam ochotę, dziś muszę planować i umieszczać w konkretnych blokach czasowych. Być bardzo intencjonalna w tym, co robię. Dotyczy to tych najmniejszych rzeczy, jak codzienne obowiązki i odpoczynek, ale też tych dużych jak większe plany i ambicje, dotąd nierealizowane, albo posuwane do przodu ślimaczym tempem (bo przecież mam czas).
No więc dziś, gdy go nie mam, paradoksalnie robię więcej niż w poprzednich latach.
*
Kiedyś ciągle wpadałam w pułapkę nieograniczonego czasu. "Później się tym zajmę", "jutro też jest dzień". Dziś, jeśli naprawdę chcę realizować jakiekolwiek cele i to, na czym mi zależy, to wiem, że muszę wpisywać je w kalendarz. Konkretyzować i działać.
*
Uwielbiam to, jak Bóg zaplanował rolę mamy. Można pomyśleć, że to jedna z najzwyczajniejszych ról, ale pod pokrywą tej zwyczajności kryją się niezwykłe możliwości rozwoju. Będę wychowywać małego człowieka i sama jestem wychowywana jako człowiek, w tak wielu aspektach. Oczywiście jeśli tylko zechcę się temu wychowywaniu poddać.
*
I jeszcze jedno! Dawniej, próbując osiągać swoje cele, kiedy tylko zaczynało robić się zbyt niewygodnie, odpuszczałam. Jako mama zyskałam dodatkowy motor napędowy — wielką miłość do tego małego człowieka, którego chcę wyposażyć we wszystko, co najlepsze i zainspirować do pięknego, świadomego życia.
Zderzyłam się z takim uczuciem błędnego koła, uczuciem, że na wszystko mam czas i wszystko zdążę, wszystko odkładając... Natomiast zdecydowanie gorzej działam jeśli mam "za dużo czasu", lubię mieć obowiązki, lubię mieć pracę, wtedy wbrew pozorom dużo ambitniej i skuteczniej realizuję swoje cele. Nie potrzebowałam do tego dziecka, aby sobie to uświadomić, u mnie było odwrotnie, zderzyłam się na długi czas z bezrobociem i zobaczyłam siebie w totalnie odwróconej sytuacji. Dzisiaj mam kalendarz zamazany po brzegi i czuję się w tym jak ryba w wodzie.
OdpowiedzUsuńTak, dziecko to odpowiedzialność wychowania nowego człowieka - to brzmi poważnie. To jest cholernie poważne.
Bóg różnymi metodami pokazuje człowiekowi pewne kwestie. Każdy inną drogą jest doprowadzany do pewnych wniosków.
Bożego życia, oby tak dalej. :)
Tak, za dużo czasu bardzo źle na mnie wpływa! Też wiedziałam to "przed", ale teraz nie mam już opcji działać inaczej :)
UsuńCieszę się, że Bóg pobłogosawił Cie potomkiem, to zupełnie zmienia człowieka i jakże jest to wspamniały czas. Mnie takiego brakuje, a za dużo wolengo czasu to na głowe daje i nic dobrego z tego nie wynika.
OdpowiedzUsuń