Ostatnio często w nim bywam. Mamy nieco skomplikowaną relację, czasem się go boję, częściej podziwiam i odpoczywam. Uspokaja mnie jego zapach i atmosfera. I pomyśleć, że przez prawie 2 lata odwiedzałam go tylko sporadycznie. Dlatego czasem dobrze mieć psa, bo można chodzić do lasu. Każdego dnia.
A niżej ja w bliskiej sobie wersji, czyli
warkocz, żeby było wygodnie
okulary, żeby widzieć
słuchawki, bo muzyka jest super i wyładowuje
mięciutki, różowy sweterek bo ładne i wygodne
Zdjęcie na wyjście z pracy. Czuję w kościach, że długo już tam nie posiedzę.
Siedzę w firmie prawie pół roku, ale od początku wakacji
zaciskam zęby i spinam za trzech. A tak być nie powinno.
Jutro spróbuję zdobyć się na odwagę i pogadać z przełożonym.
Jeśli rozmowa przebiegnie pomyślnie, to pozostaje mi składać wniosek
o pakiet sportowy. Jeśli nie, składam wypowiedzenie. I nie wiem, co potem.
Wiem, że to praca od Boga, bo wydarzyło się kilka rzeczy, które to potwierdziły.
Czy miałam tu przyjść tylko na ten czas? Czy mam jeszcze zostać?
Boże, pomóż mi.
Niedawno kupiliśmy z mężem (ale poważnie brzmi, trololo)
spoko sprzęcik. Coś co kruszy lód, robi koktajle prosto do
butelki i można na tym cisnąć sok, np. z pomarańczy.
Sprzęt marzenie, trochę głośny, ale codziennie w użytku.
Normalnie chce się jeść zdrowiej!
No i cóż. Jesień mamy mili państwo. Może jeszcze nie w kalendarzu, ale
zdecydowanie w powietrzu. Wciąż ukochana pora roku, niezmiennie od lat.
Może stąd mój niespodziewany odzew, przypływ chęci. Nawet rysować zaczęłam.
Jak mogę zrobić jesień przez resztę roku? Zadanie do pomyślenia.
A w kwestii chęci, to mam zamiar schudnąć. Cóż za nowość.
Zacznę od ograniczenia cynamonowych rollsików (bez przesady),
dokończę butelkę różowego wina które czeka w lodówce (nie może się zmarnować),
a dalej samo pójdzie. Na pewno. Tym razem już na pewno :3