poniedziałek, 30 grudnia 2019

Tablica Wizji 2020

Paradoksalnie, im więcej myśli mam w głowie tym mniej piszę. U mnie dobrze. Widzę, że przełom jest blisko. Nie tylko w moim życiu, a także u innych ludzi. Modlę się o to. Słucham teraz najnowszych nauczań z Tajemnego Planu i odnajduję w nich odpowiedzi. Przygotowuję małego sylwestra dla znajomych i mam w głowie myśl - Zbroja Boża i strategia walki. Może przygotuję jakąś grafikę?

Od jakiegoś czasu modlę się, żeby Bóg pokazał mi na czym mam się skupić w 2020 roku. Już wiem  na czym i mam nadzieję poznać to jeszcze wyraźniej. To moja mała tablica wizji. Nie wyjaśniam konkretnych haseł które na niej padają, ale prawie wszystko odnosi się do Boga, do relacji z Nim.


Po złożeniu mojej tablicy byłam zaskoczona jej prostotą. To się zmieniało na przestrzeni lat. Coraz prościej. Coraz mniej zbędności. Coraz więcej Boga.
O taki właśnie 2020 proszę.

ZMIANA. DYSCYPLINA. ŚWIĘTOWANIE.
PROSTOTA. RADOŚĆ. NAUKA ODPOCZYNKU. PRZEŁOMY.

wtorek, 5 listopada 2019

ROZDZIAŁ PRZEŁOMÓW - CZAS START

Tak się cieszę, że nareszcie wyklarował się tytuł obecnego 'rozdziału' mojego życia. Po kilkumiesięcznej stagnacji przyszedł czas przełomów. Przełomy szczególnie na trzech płaszczyznach - zdrowia, organizacji, relacji (trochę rozwijałam kilka wpisów wcześniej). Generalnie ten rok do najłatwiejszych nie należał jeśli chodzi o moją psychikę, ale Bóg jest wierny i bardzo wyraźnie odpowiada. Prowadzi mnie, kiedy szukam pierwszych rzeczy najpierw. Także kwestia moich planów na ten rok. Miał być rok pod znakiem filmów i bardzo się nie udało. Kiedy tylko zmieniłam plan na szukanie najpierw Królestwa Bożego to nagle i filmy ruszyły. No ciekawe :)

Przez szukanie Królestwa rozumiem życie według zasad Królestwa. Życie pod panowaniem Króla. Szukania Jego planów, moich później. Życie nagle staje się satysfakcjonujące, ponadnaturalne, pełne cudów. I fakt, że schodzę z tronu w moim sercu, wcale nie oznacza, że jestem teraz zaniedbana. Wprost PRZECIWNIE. Spokój i błogość, jak nigdy. 

A więc obecny czas mojego życia to przełomy. Długo wyczekiwane przełomy, które dzieją się codziennie w małych, ale bardzo istotnych krokach. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tak prosty i dobry dzień jak dziś.


Wyjść na spacer. Po drodze wziąć dobrą kawę, usiąść na ławce i być.
Po prostu. Słuchać delikatnego głosu Boga. Milion wzruszeń.


Proste posiłki. Jeszcze nie super zdrowe, ale zaczynam od prostoty.
Przejść się bez pośpiechu na stoisku z warzywami.
Wybierać te, które pachną mi dziś wyjątkowo.
Słuchać swojego organizmu - na co mam dziś ochotę? 
Kilka chwil w kuchni, która nareszcie pachnie domowym jedzeniem.

 


Podczas spaceru wpadać w podziw, co dwa kroki. 
Jesienne liście, zawieszone na drzewie jak piękna girlanda.
Światło i kolory nieba, których nie uchwyciłam telefonem.
Pan Bóg urządził przepiękny klimat na nasz spacer.


Zachwycam się strukturą liści odkąd pamiętam.
To dla mnie jeden z prostych, pięknych znaków,
że Bóg zadbał o detale przy urządzaniu planety dla nas. 
Nie wiem dlaczego akurat liście tak do mnie przemawiają, 
ale fakt jest taki, że czasem nawet do łez.

 


i n n e r  p e a c e 

CHWAŁA  BOGU!

poniedziałek, 4 listopada 2019

23

Rok dojrzewania, zwiększania świadomości, lekcja pokory i stawiania pierwszych rzeczy na pierwszym miejscu. Rok przełomów.











Dziękuję Ci Boże!

czwartek, 24 października 2019

Kilka słów o podróży i update życiowy.


Cześć! Żyję i mam się dobrze :)

Dziś trochę chaotyczny wpis - tak to jest, kiedy długo nic nie publikuję, a później nie wiem od czego zacząć. Zacznę więc od tego, że za mną podróż po Europie. Planowałam wrzucać codzienne relacje, później planowałam napisać coś po powrocie i tak się to przeciągnęło, że nie napisałam nic przez dwa miesiące. Jako, że była to absolutnie wyjątkowa podróż, chcę napisać kilka słów ogólnie i wrzucić fragment notatki z jednego dnia (pisałam codziennie) i oczywiście, zdjęcia. Najpierw jednak życiowy update :)

Gdzieś od czasu przeprowadzki i podróży (praktycznie ten sam czas) moje życie duchowe nabrało rozpędu. Wyzwanie 'Biblia w pół roku' przynosi pierwsze owoce w postaci większego skupienia, radości, innej motywacji. Rzeczy do których zwykle się przymuszałam, wypływają naturalnie i z potrzeby serca. Jest dużo więcej modlitwy, więcej rozmów, relacji. Coś jakby podanie Ali o malowniczy październik dotknęło i mnie :)


Jestem bardzo szczęśliwa z tym jak się rzeczy mają i widzę dokładniej obszary nad którymi powinnam teraz popracować,żeby tak całkowicie wykorzenić stagnację. Poza skupieniu na duchowym życiu:

1. Nauczyć się jak zdrowo żyć. Mój sposób odżywiania leży totalnie, nie wspominając już nawet o sporcie. Czuję się fizycznie dużo gorzej niż parę miesięcy temu. Mój cel, to gotować i więcej wychodzić z domu. Tak po prostu. Ta prostota zawsze daje mi najwięcej.
2. Codzienna organizacja. Nie chcę żadnych wypasionych planerów. Wystarczy mi prosta rutyna, modyfikowana w zależności od dnia. W tym momencie nie istnieje u mnie żadna rutyna.
3. Ludzie. Wychodzić, rozmawiać, spotykać się z ludźmi. Na kawę, na spacer, na obiad, na zdjęcia, na wspólne czytanie Biblii. Chcę odnowić zaniedbane relacje i zawrzeć nowe.




No i blog. Jak nie piszę na bieżąco, to później nie mam pojęcia od czego zacząć. Życie tak pędzi, a ja chcę pisać. Nie tylko bloga, ale muszę przyznać, że kocham taką formę. Dzielić się jakąś częścią życia i wartościami. Chcę, żeby vlog przyjął podobną formę, przede mną nauka mówienia do kamery. Wierzę, że idzie przełom. Naprawdę w to wierzę.


A tymczasem wróćmy do podróży.
Najbardziej zapamiętam pewną rozmowę z tatą. Najbardziej zapamiętam relację z Cui i wszystkie nasze rozmowy. Zapamiętam to, jak prawie wypadliśmy z gondoli i wyszła moja dowódcza predyspozycja. Zapamiętam różnice kulturowe. Zapamiętam poranne śniadania i przemyślenia z patrzenia na turystów.



Fragment notatki z szóstego dnia:
W Lucernie, na górze Rigi, zagaduję Chinkę, którą obserwuję od początku wyjazdu. Chciałam zrobić to o wiele wcześniej, bo mój radar mówi mi, że się dogadamy. Wydaje się być przemiłą osobą, wyróżnia się z grupy swoją kulturą. Widzę, że lubi pozować do zdjęć, więc zagaduję z propozycją, że mogę zrobić jej zdjęcia moim aparatem, za darmo. Bardzo się ucieszyła na moją propozycję. Spędziłyśmy razem 2 godziny czasu wolnego podziwiając widoki, robiąc zdjęcia i rozmawiając. W końcu nie small talk, tylko rozmowa! O tym, co nas cieszy i co boli, o różnicach kulturowych, o wartościach. O tym co wspólne, a tego było dużo. Przyznała, że chciała zagadać do mnie kilka dni wcześniej, ale jest zbyt nieśmiała. Umówiłyśmy się, że od teraz będziemy towarzyszyć sobie w podróży, choć za nami połowa. Później jej mąż powiedział, że jeśli kiedyś będę chciała odwiedzić Chiny, mogę najpierw się z nimi skontaktować. Przyjmą mnie wtedy w swoim domu. Cui zaproponowała, że zostanie moją przewodniczką. Na koniec rozmowy powiedziała, że naprawdę mnie zaprasza i żebym poważnie rozważyła przyjazd do Chin. Bardzo chcę pojechać.





Idę na krótki spacer, bo zaraz jedziemy dalej, do Titissi. Siadam na ławce. Przede mną piękne góry. Wszędzie tak spokojnie i cicho, tylko w oddali słychać dzwonki krów pasących się na alpejskich łąkach. Piękno. Wyciągam Biblię i czytam o tym, jak Bóg przez tak wiele pokoleń okazuje swoją cierpliwość i dobroć. Ja bym dawno wymiękła. Jest tak pięknie. Po chwili Cui podbiega i daje mi paczkę Oreo :)








a Titissi głównie czas wolny. Idziemy z Cui, jej synem i mężem na krótki spacer, później do kawiarni. Obie uwielbiamy przebywać w kawiarniach. Kiedy wymieniamy plusy takiego spędzania czasu, Cui dodaje, że mogę wyjąć swoją Biblię i 'enjoy the moment'. O to to!
W kawiarni stawiają mi gorącą czekoladę i dopytują, czy nie chcę jeszcze ciasta. Są tacy kochani! Ich syn też bardzo mnie polubił, dużo się dziś śmialiśmy. Z Cui słuchamy podobnej muzyki, pokazywała mi też nagranie jak gra na pianinie piosenkę z Amelii. Twierdzi, że nie gra dobrze, ale dla mnie było perfekcyjnie. Kocham tę piosenkę.

Teraz jestem w autobusie, przekroczyliśmy granicę mojej upragnionej Francji i myślę, o tym, że na tej wycieczce towarzyszy mi ponadnaturalna przychylność ludzi, naprawdę. Każdego dnia kolejne osoby są dla mnie coraz milsze. Oczywiście ja też, zawsze jak widzę okazję do pomocy to pomagam, z ochotnego serca. Ciekawy to czas, naprawdę.














poniedziałek, 26 sierpnia 2019

1. Pocztówka z Europy

Dzień 1
Czas zaczynać podróż. Za mną spokojny poranek u boku mojego męża i kota. Kolejne przytulanie za 2 tygodnie. Później spokojny czas czytania Słowa i kawa. No i lotnisko.


A na lotnisku trochę stresu. Przed lotem. Bo poprzednio leciałam 17 lat temu. Więc siedzę w samolocie, przy oknie i próbuję oddychać równo. Bóg ma wszystko w swoich rękach.


Przez opóźnienia zaczynam się uspokajać siedząc już w samolocie. W końcu czas ruszać. Panie, zabezpieczaj nas wszędzie, gdzie się udamy. Czyli na początek do Rzymu.



Szybki, mocny start. Pomaga żucie gumy i zamykanie oczu. Albo robienie zdjęć. Bo wtedy mam poczucie, że to wszystko rozgrywa sie tylko w telefonie. Duży skręt. Wciąż się wznosimy. Patrzę z przerwami na zamykanie oczu, a za chwilę oddam się lekturze. Calutki lot robię zdjęcia.




Lot był pięknym czasem. Później autobus, autokar, upał, stres. O 17 zaczynam tęsknić za domem. Kocham swój dom i codzienność, nawet perspektywa wszystkich miejsc które zobaczę nie są pocieszeniem. Czas odpocząć.



Więc odpoczeliśmy. Poszliśmy z tatą do pizzerii na pizzę i wino. Rano kawa na Pradze, a wieczorem pizza we Włoszech :)


Boże, dziękuję Ci za ten dzień! Dziękuję, że w Tobie mam oparcie, pocieszenie i za to, że zawsze jesteś przy mnie.

Łączna liczba wyświetleń